sobota, 29 sierpnia 2020

Znana Historia Panny Evans (002)


Rozdział 2


Promienie słońca wśliznęły się przez otwarte okno do kuchni państwa Evansów, rzucając ostre światło na poranną gazetę. Mark Evans, chudy mężczyzna o płowej czuprynie i łagodnych zielonych oczach ukrytych za parą rogowych okularów, zamrugał nerwowo i odrzucił ją na blat stołu. Zerknął na swoją matkę wyraźnie rozdrażniony.

Hunt przegrał? – zapytała niewinnym tonem.

Ehe…

A Niki Lauda?

Pierwszy…

Zupełnie nie wiem, co ty widzisz w tych wyścigach – westchnęła kobieta, sięgając po filiżankę z herbatą.

Pan Evans uśmiechnął się lekko.

A kto dwa tygodnie temu zakładał się ze mną o wynik wyścigu na Silverstone?

Aaa… To było zupełnie coś innego – żachnęła się kobieta. – Wtedy chodziło o honor kraju! Hunt po prostu nie mógł przegrać u siebie.

Każdego roku podczas letnich wakacji Marie Evans korzystała z gościny syna, aby spędzić trochę czasu z dorastającymi wnuczkami. Posiadała niewielki dom w hrabstwie Devon i, chociaż często proponowano jej przeprowadzkę do Cokeworth na stałe, uparcie odmawiała, tłumacząc swoją decyzję ogromnym przywiązaniem do miejsca, w którym spędziła niemal całe życie. Była wdową od kilku lat, ale dzięki pogodnemu, otwartemu usposobieniu, posiadała rozległe sąsiedzkie znajomości i nie czuła się samotna w rodzinnej okolicy. Nie bała się też niedołężności. Mimo podeszłego wieku, była okazem zdrowia.

Z korytarza dobiegł odgłos szybkich kroków i w chwilę później w drzwiach pojawiła się Eleonora w różowym szlafroku i puchatych kapciach.

Dzień dobry – zawołała radośnie. – Mama już na nogach? O tej porze?

Och, w moim wieku nie sypia się już, jak dawniej – odpowiedziała staruszka, machając lekceważąco ręką.

Dzień dobry, kochanie. – Pan Evans podniósł się z miejsca, by pocałować żonę w policzek, po czym nalał sobie nową porcję kawy i usiadł z powrotem przy stole nad parującą filiżanką.

Eleonora Evans, jak co rano, nastawiła radio na ulubioną stację, przewiązała w pasie kuchenny fartuszek i, podśpiewując wesoło, zabrała się do przygotowywania śniadania. Mąż wodził za nią wzrokiem, uśmiechając się pod nosem. Lubił na nią patrzeć. Poruszała się lekko i z wdziękiem, a natura obdarzyła ją ponadprzeciętną urodą. Miała ładne rysy, duże, niebieskie oczy – bardzo podobne do oczu ich starszej córki – i długie, jasne włosy, które potrafiła układać w piękne warkocze i sploty.

Aaaach… Mamo! Tato!

Z piętra dobiegły krzyki ich młodszej córki. W chwilę później wpadła do kuchni w swojej niebieskiej piżamie w gwiazdki – wyraźnie zarumieniona i podniecona. W trzęsących się rękach trzymała stos kartek papieru.

Lily, skarbie, wszystko w porządku? – zapytała z troską mama, zapominając na moment o mieszaniu jajecznicy.

Kochanie, wiesz, że nie lubię omletów – wtrącił ostrożnie pan Evans, wyjmując jej łyżkę z dłoni, żeby zając się jajkami.

Przyszły listy z Hogwartu – wysapała Lily, opadając na jedno z pustych krzeseł przy stole. – Lista podręczników, bilet na pociąg… i to!

Podsunęła mamie pod nos kawałek pergaminu. Pani Evans wytarła dłonie o skraj fartuszka i chwyciła list wykaligrafowany ładnym, pochylonym pismem.



Szanowna panno Evans,

Serdecznie gratulujemy wyboru na funkcję Prefekta Naczelnego w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.

To szczególny dowód wiedzy, kompetencji, wzbudzonego zaufania i najwyższego uznania jakim obdarzyło Panią grono pedagogiczne oraz środowisko akademickie.

Jesteśmy przekonani, że dzięki Pani wkładowi w naszą szkolną społeczność, Uczelnia będzie kontynuować dotychczasowe sukcesy.

Do listu załączamy regulamin szkolny, listę nowych przywilejów i obowiązków związanych ze sprawowaną funkcją oraz wytyczne Ministerstwa Magii dotyczące zabezpieczenia transportu uczniów w dniu pierwszym września. Prosimy o zapoznanie się ze wskazówkami oraz stawienie się w wyznaczonym miejscu i porze na odprawę z przedstawicielami Biura Aurorów. Pozostałe informacje otrzyma Pani na początku roku szkolnego.



Z wyrazami szacunku,



Albus Percival Wulfric Brian Dumbledore

dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa

w Hogwarcie



Minerwa McGonagall

zastępca dyrektora



Megan Abbott

przedstawiciel Rady Nadzorczej Hogwartu





Prefekt naczelny? Naprawdę? – ucieszyła się pani Evans. – Mark, spójrz… Nasza córeczka została prefektem naczelnym szkoły! Ależ się cieszę. Lily, słonko, gratuluję!

Zamaszystym ruchem przekazała list mężowi i pochyliła się, by uściskać córkę.

No, no! – zamruczał z zadowoleniem ojciec, zapominając całkowicie o jajecznicy. – Moja mała dziewczynka jest najlepszą uczennicą. Nasza czarodziejka!

Zupełnie się tego nie spodziewałam – przyznała Lily.

Nie? Zatem my spodziewaliśmy się tego za ciebie – powiedziała babcia, mrugając do niej znacząco.

Lily wzięła list z rąk ojca i wsunęła go z powrotem do koperty. Jeszcze parę lat temu ucieszyłaby się z wyróżnienia, teraz czuła, że ta wiadomość całkowicie wytrąciła ją z równowagi.

Nie była kryształową osobą. Rozstanie z Severusem, ciągle przytrafiające się starcia z Petunią, narastający konflikt między Gryfonami i Ślizgonami, niepewność i strach przed tym, co będzie ją czekało w przyszłym roku poza murami Hogwartu… Wszystko to sprawiało, że zaczęła dostrzegać w sobie cechy, których nie lubiła. Kiedyś myślała o sobie, że jest łagodna i wyrozumiała, teraz czuła się jak tykająca bomba zegarowa. Gdy czuła na sobie potępiające spojrzenia uczniów z magicznych rodzin, słyszała szepty za swoimi plecami, ogarniała ją nie tylko bezradność. Była wściekła. Czasem odpowiadała na ataki słowami, kilkakrotnie zdarzyło się jej nadużyć władzy prefekta, by zetrzeć napastnikom z twarzy wyraz lekceważenia i pogardy. Nie była z tego dumna. Wiedziała, że zbyt często pozwala na to, żeby emocje wygrywały z rozsądkiem, ale męczył ją ciągły przymus udowadniania innym, że nie jest odpowiedzialna za wszystkie konflikty i katastrofy tego świata. Nic nie mogła poradzić na to, że jest czarownicą, a jej rodzice mugolami.

Nigdy nie wspomniała rodzinie o aktualnych wydarzeniach ze świata czarodziejów. Nie chciała być złym prorokiem. Wolała, żeby ich świadomość zmian politycznych ograniczała się do tego, czy Margaret Thatcher wygra następne wybory. Żyli we własnej, bardzo szczęśliwej rzeczywistości, w której starsza córka robiła karierę w Londynie, a młodsza była prymuską w wyjątkowej szkole dla genialnych dzieci. Żadnych śmierciożerców.

Nie cieszysz się? – zapytała z niepokojem mama, przyglądając się uważnie jej twarzy.

Cieszę – westchnęła cicho. – Nie jestem tylko pewna, czy sobie poradzę. Bycie prefektem wiązało się z ciągłym wojowaniem z innymi uczniami. I, prawdę mówiąc, do tej pory miałam na nich raczej kiepski wpływ. A raczej… Powinnam powiedzieć, że nie miałam żadnego wpływu. Jako prefekt naczelny będę musiała dodatkowo poradzić sobie z innymi prefektami. Niektórzy nie są nastawieni na współpracę.

Niektórzy są ze Slytherinu i mną gardzą, dodała w myślach.

Będziesz musiała znaleźć z nimi wspólny język – wtrącił pan Evans. Bycie liderem nie jest łatwe, ale każdy ma jakieś mocne i słabe strony. Powinnaś ich poszukać i dobrze wykorzystać. Miałem gdzieś taką książkę… Chyba jest w gabinecie. Zaraz wracam.

Ściągnął patelnię z omletem z pieca i pobiegł w kierunku przedpokoju.

Żadna książka mi nie pomoże – jęknęła Lily. - Ślizgoni po prostu nie są kompatybilni z żadnym szkolnym systemem.

Och, nie może być tak źle – zaprotestowała mama. Jestem pewna, że sobie poradzisz. Jak dostałaś odznakę prefekta też panikowałaś i okazało się, że to nie było takie straszne, prawda?

Poza tym, przydzielą ci jakiegoś przystojnego kawalera do pomocy – wtrąciła od niechcenia starsza pani Evans.

Dziewczyna uśmiechnęła się do niej. Babcia była jedyną powiernicą najskrytszych pragnień i lęków młodszej wnuczki. Chciwie wypytywała o jej szkołę, przyjaciół, miłostki oraz rozczarowania i przynajmniej raz w tygodniu próbowała wyswatać Lily z którymś z bohaterów tych opowieści. Potrafiła jednak cierpliwie słuchać i zwykle pomagała spojrzeć na wiele problemów z zupełnie innej perspektywy.

Nie mam pojęcia kogo wybrali – powiedziała Lily po chwili zastanowienia. Raczej nie mam co liczyć na mojego kolegę z Gryffindoru. Często znika.

To ten chłopiec, który tak często choruje?

Tak. Remus Lupin.

To może przystojniak z tego domu na „R”?

Babcia nigdy nie marnowała energii na zapamiętywanie nazwisk czy magicznych nazw.

Z Ravenclawu – uzupełniła cierpliwie Lily. Mam nadzieję, że masz rację. W zeszłym roku dostał najlepsze stopnie z końcowych egzaminów. Będę mogła zrzucić na niego obowiązek kontaktowania się z największymi kretynami. Na pewno nie zabraknie mu oleju w głowie. Wygra z nimi na argumenty w pierwszej rundzie.

Mówisz tak, jakby tobie czegoś brakowało – oburzyła się matka. Stanowczo się nie doceniasz. Jesteś tak mądra, jak ten twój kolega prefekt. Nie potrzebujesz żadnego ważniaka, żeby poradzić sobie z jakimiś chłystkami.

Lily uniosła brwi.

Coś mi się wydaje, że nie jesteś w tej kwestii obiektywna.

Lily nigdy nie wyróżniała się spośród rówieśników dużą inteligencją, czy oczytaniem. Cechowała ją natomiast ambicja. Potrafiła wyciągać właściwe wnioski ze studiowanych książek, szybko korygować błędy i wytrwale dążyć do celu. Miała dryg do zaklęć i ważenia eliksirów, co równoważyło przeciętne oceny z transmutacji i historii magii. Zdała też wszystkie egzaminy Standardowych Umiejętności Magiczych, do których podeszła. Być może to właśnie dobra średnia ocen wpłynęła na decyzję Dumbledore’a, żeby mianować ją prefektem naczelnym. Nie potrafiła jednak uwierzyć, że swoimi wynikami mogłaby przewyższyć najlepszych uczniów z Ravenclawu czy Slytherinu.

Resztę dnia Lily spędziła na porządkowaniu swojego pokoju i przeglądaniu zawartości szkolnego kufra. Odnotowywała w myślach listę zakupów, które miała zrobić następnego dnia na Pokątnej. Musiała uzupełnić zapasy pergaminu, piór, składników eliksirów, a także zaopatrzyć się w kalendarz i notatnik, skoro miało jej teraz przybyć obowiązków. Przyszło jej też do głowy, że powinna rozejrzeć się za nową szatą szkolną i jakimś sklepem z używanymi ubraniami. Z pewnością Klub Ślimaka zorganizuje w tym roku wiele spotkań, na których będzie mogła pojawić się w mugolskich sukienkach.

Rodzice i babcia także wybierali się do Londynu. Petunia zaprosiła ich na obiad, żeby pochwalić się swoim nowym życiem i przedstawić Vernona – mężczyznę, z którym się spotykała od jakiegoś czasu. Zaproszenie formalnie nie obejmowało Lily, więc, chociaż mama usilnie nalegała na jej towarzystwo, z łatwością się wykręciła umówionym spotkaniem z Mary. Siostra nie znosiła, gdy porównywano je ze sobą, co byłoby nieuniknione, gdyby znaleźli się przy stole w pełnym rodzinnym składzie. Nie miała zamiaru psuć jej pierwszego przyjęcia. Poza tym, nie była pewna czy Vernon zniósłby świadomość, że istnieje coś takiego jak magia. Rodzice tak bardzo przywykli do myśli, że Lily jest czarownicą, że mogliby coś niechcący chlapnąć w jego obecności.

Następny ranek przywitał ją pięknym słońcem i ciepłymi podmuchami wiatru niosącymi słodki zapach kwiatów znad wrzosowisk. Ucieszyła się, że nie będzie musiała zakładać płaszcza. Przejrzała dawno noszone ubrania i po krótkim wahaniu zdecydowała się założyć długą, zwiewną sukienkę w etniczne wzory. Zwykle unikała strojów, które mogłyby się kojarzyć z grupami hipisów urządzającymi zloty pod miastem, ponieważ rodzice uważali ten ruch za demoralizujący i okropnie się marszczyli na samą myśl, że ich córki mogłyby kiedykolwiek do niego dołączyć. Lily kojarzył się z wolnością, pokojem i latem. Tym razem postanowiła zaryzykować niezadowolenie matki i ojca. Bardzo chciała wyrzucić z głowy wszystkie ponure myśli i poczuć radość z wolnego czasu spędzanego z przyjaciółmi.

Droga na małą stacyjkę, która wznosiła się przy głównej szosie, minęła w ciszy. Pociąg wtoczył się na peron z lekkim opóźnieniem i odjechał chwilę później do Londynu z czwórką nowych pasażerów. Im dalej przesuwali się na północ, tym bardziej słońce chowało się za chmurami, aż w końcu spadły pierwsze krople deszczu i Lily zaczęła żałować, że nie pomyślała o zabraniu jakiegoś wierzchniego okrycia. Podróż przebiegała w sennej atmosferze i naprawdę się ucieszyła, gdy jej oczom ukazał się w końcu King’s Cross.

Deszcz przybierał na sile, w związku z tym pani Evans zaczęła nalegać na dalszą podróż taksówką. Wejście na ulicę Pokątną znajdowało się po drodze do mieszkania Petunii, więc zapakowali się razem do wolnego samochodu i ruszyli w kierunku Charing Cross Road. Lily wyskoczyła na chodnik tuż przed Dziurawym Kotłem, pomachała ręką w kierunku odjeżdżającego auta, po czym ruszyła szybkim krokiem w kierunku wejścia. Niewiele myśląc pchnęła energicznie drzwi. Jednym susem wpakowała się do środka, niemal taranując kogoś, kto w tym samem momencie próbował wyjść z baru.

Zachwiała się niebezpiecznie. Czyjeś silne ręce przytrzymały ją, chroniąc przez upadkiem.

Łooo… Spokojnie! – Rozpoznała znajomy, ciepły głos Blacka. – Rany, Evans, to ty?

Wyswobodziła się ostrożnie z jego objęć, starając się odzyskać równowagę. Podniosła oczy. Syriusz Black i James Potter stali ramię w ramię naprzeciw niej. Nie była pewna na którego z nich wpadła. Syriusz uśmiechał się lekko, wyraźnie rozbawiony jej zakłopotaniem. James wydawał się nieco skonfundowany.

Przepraszam – bąknęła nerwowo. – Chciałam uciec przed deszczem.

Chyba nie bardzo ci się to udało – prychnął Syriusz, szczerząc zęby w uśmiechu. Wyglądasz jak zmokła kura.

Niewątpliwie prezentowała się teraz żałośnie. Jej sukienka prawie całkowicie przemokła i przylegała teraz do ciała. Nerwowym ruchem sięgnęła do torby, by wyjąć różdżkę, ale wszystkie użyteczne zaklęcia wyleciały jej niespodziewanie z głowy. Zaczęła usilnie przetrząsać pamięć, w poszukiwaniu czegoś, co uratowałoby ją przed całkowitą kompromitacją i dożywotnim przylgnięciem nowego przezwiska.

Syriusz roześmiał się. Otworzył usta, żeby coś dodać, ale Potter szturchnął go lekko w ramię.

Nie bądź kretynem, Łapo – sarknął. Poza tym, sam masz zadatki na całkiem dorodnego, mokrego koguta, skoro masz zamiar wyjść na tę ulewę. Ja tam chętnie zaczekam tutaj. Jest mi tu całkiem wygodnie.

Nie wątpię – zakpił Syriusz, zerkając wymownie na Lily. Ja, w każdym razie, nie jestem z cukru. Przepraszam…

Przepchnął się między Lily i Jamesem i wyszedł na zewnątrz.

James spoglądał za nim przez chwilę, a potem przyjrzał się uważnie dziewczynie. Miał bardzo poważny wyraz twarzy, ale jego oczy błyszczały jakimś dziwnym, nieokreślonym blaskiem. Poczuła, że się czerwieni.

Nie przejmuj się nim – zagaił po chwili, próbując rozładować napięcie. Lubimy sobie czasem pożartować, ale Syriusz zwykle maskuje tym swoje prawdziwe myśli. Pewnie chciał powiedzieć, że wyglądasz bardzo… ładnie.

Poważnie wątpiła, czy właśnie takiego określenia chciał użyć Black. Nie sądziła nawet, aby kiedykolwiek dobrze się jej przyjrzał.

Coś mi się wydaje, że nie tego słowa chciałeś użyć.

Nie – przyznał. Chciałem użyć słowaatrakcyjnie”, ale uznałem, że cię tym speszę.

Zgodnie z jego przewidywaniem, Lily oblała się ciemnym rumieńcem i spuściła skromnie oczy. Jej zdradliwe serce znacznie przyśpieszyło.

To jego opinia, czy twoja? zapytała, zanim zdążyła ugryźć się w język.

Nie wiedziała dlaczego powiedziała to na głos. Chciała zapaść się pod ziemię albo wybiec w deszcz za Syriuszem. Co mógł sobie o niej pomyśleć? Bała się podnieść wzrok.

Chłopak milczał dłuższą chwilę, analizując jej słowa i reakcję, po czym odpowiedział bardzo cicho, jakby z wahaniem.

Moja

Zapadło niezręczne milczenie. Lily zastanawiała się właśnie jak stamtąd uciec z godnością, gdy drzwi pubu otworzyły się ponownie i stanął w nich Syriusz – przemoczony teraz do suchej nitki. Tuż za nim podążali rodzice Jamesa. Pan Potter trzymał nad ich głowami ogromną czarną parasolkę.

Powinieneś zaczekać w środku – zaczęła strofować Syriusza pani Potter, gdy już wszyscy znaleźli się pod dachem. Możesz się rozchorować. Czy naprawdę nie możecie się zachowywać, jak przystało na dorosłych ludzi?

Ja byłem tu – przypomniał jej James.

Pan Potter uniósł dłonie w pojednawczym geście.

Naprawdę nie ma się czym denerwować – zwrócił się spokojnie do małżonki. Zaraz go wysuszymy.

Wykonał różdżką serię skomplikowanych ruchów, po czym obszedł Syriusza wokoło, susząc jego szatę strumieniem gorącego powietrza.

Tato, czy mógłbyś… James nie dokończył zdania. Wskazał Lily ruchem głowy. Jej wygląd mówił sam za siebie.

Pan Potter uśmiechnął się lekko.

Zdaje się, że jeszcze komuś przydałoby się ogrzewanie – powiedział wesoło.

Skierował różdżkę w jej kierunku. Natychmiast poczuła przyjemne ciepło na ciele. Mokry materiał szybko odparowywał wodę i w chwilę później stała już zupełnie osuszona.

Dziękuję – wymamrotała zakłopotana.

Przedstawisz nas? zapytała sucho pani Potter, przyglądając się podejrzliwie dziewczynie.

Lily Poczuła się niezręcznie. Matka Jamesa ewidentnie nie należała do osób, które łatwo akceptują ludzi, a miała przeczucie, że nie zrobiła dobrego wrażenia. James rzucił jej przepraszające spojrzenie.

Mamo, to jest moja koleżanka z roku, Lily – powiedział, wzdychając lekko. - Lily, poznaj moich rodziców, Fleamonta i Eufemię Potterów.

Och, nie lubię tego imienia – mruknął pan Potter. Uśmiechnął się pogodnie do Lily. Wystarczy Monty.

Pani Potter zmierzyła Lily długim, oceniającym spojrzeniem, jakby sprawdzała, czy James obraca się we właściwym towarzystwie. Musiała jednak dojść do jakiś pozytywnych wniosków, bo rozchmurzyła się nieco. Przeniosła pytający wzrok na syna. Zupełnie jakby oczekiwała dalszych wyjaśnień.

Nigdy nie przedstawiasz nam swoich przyjaciół, James. Miło w końcu kogoś poznać.

Ja jestem jego przyjacielem – wtrącił Syriusz.

Właśnie, on jest moim przyjacielem – podchwycił ochoczo James.  Nie tylko go znasz, ale nawet z nami mieszka. Chodźmy już na te zakupy. Do zobaczenia w szkole, Evans.

Chwycił matkę pod ramię i pociągnął ją w kierunku przejścia za barem. Pan Potter obdarzył Lily uprzejmym uśmiechem i ruszył za nimi. Tylko Syriusz ociągał się trochę.

Chcesz się ze mnie jeszcze trochę pośmiać? zapytała Lily.

Nie. Chciałem ci tylko powiedzieć, że jesteś bardzo odważna Evans. Wytrzymać spotkanie z Potterami i złożyć wizytę na Pokątnej tak ubrana jednego dnia… pokiwał z uznaniem głową.

Czy możesz mi wyjaśnić dlaczego właściwie czepiasz się mojego ubioru? warknęła zniecierpliwiona. Podoba mi się. A tobie nic do tego.

Wyglądasz nieźle – przyznał, ku jej wyraźnemu zaskoczeniu. Ale z daleka widać, że jesteś mugolakiem. Sama zobaczysz, że na Pokątnej nie chodzi się teraz w mugolskich ciuchach. I wcale nie chcę ci dokopać – dodał szybko, widząc że się krzywi. Chcę powiedzieć, że powinnaś bardzo uważać i trzymać się innych czarodziejów. Na wszelki wypadek.

Zniknął w korytarzu za barem, zostawiając ją samą z własnymi myślami. Choć nigdy by się do tego nie przyznała, wiedziała, że Syriusz ma sporo racji. Żałowała, że nie zastanowiła się nad tym wcześniej. W szkolnych szatach wszyscy uczniowie Hogwartu wyglądali tak samo, nikt by się nawet nie zastanawiał nad jej pochodzeniem. Afiszowanie się własnymi korzeniami nie było z jej strony ani rozsądne, ani bezpieczne.

Rozejrzała się wokoło. Pub prezentował się dość ponuro. Na drewnianych ławach siedzieli goście, popijając dymiące trunki z różnokolorowych czarek, w powietrzu lewitowały dzbanki i ścierki, a z dużej grającej szafy pod ścianą dobiegały przeciągłe dźwięki piosenki o czarującej czarownicy Casandrze. Black się nie mylił, bywalcy baru wyglądali na czarodziejów z dziada pradziada. W dodatku przyglądali się jej nieufnie.

Za wysokim barem po drugiej stronie pomieszczenia stał lekko przygarbiony mężczyzna. W ręku trzymał szmatę, którą wycierał zakurzone kufle.

Podać coś? – zapytał, widząc że na niego patrzy.

Nie, dziękuję. Chciałam się tylko dostać na Pokątną – bąknęła nieśmiało.

Drzwi są tam.Wskazał ręką przejście za barem

Odczekała jeszcze chwilę, żeby upewnić się, że Potterowie zdążyli się już przeprawić przez zaczarowany mur na zapleczu, po czym przeszła szybkim krokiem przez wąski korytarz. Minęła drewniane schody prowadzące na piętro i wyszła tylnymi drzwiami na ciche, ogrodzone wysokim murem podwórko. Wyciągnęła różdżkę i zaczęła liczyć cegły. Zdążyła już się przyzwyczaić do tych różnych, niekiedy bardzo dziwacznych, przejść – świat czarodziejów bez przerwy musiał się maskować i ukrywać przed oczami mugoli.

Znalazła w końcu właściwą cegłę i uderzyła w nią lekko końcem różdżki. Część muru zamigotała i zniknęła, tworząc szerokie sklepione przejście na zatłoczoną, gwarną aleję. Przy najbliższej wystawie sklepowej dostrzegła stojak z lewitującymi parasolami. Kupiła jeden za resztę magicznych monet z sakiewki i udała się do Banku Gringotta, żeby wymienić mugolskie pieniądze na srebrne sykle.

Gdy wyszła z powrotem na ulicę natknęła się na Mary Macdonald. Mary była ładną brunetką o ciemnych, głębokich oczach, ujmującym uśmiechu i nieskazitelnej skórze.

Hej! Widziałam z daleka jak wchodzisz do banku – przywitała ją wesoło.  Pomyślałam sobie, że mogłybyśmy kupić najpierw pergamin i pióra, a potem skoczyć do jakiegoś sklepu z ubraniami. Książki na samym końcu. Są ciężkie, nie mam zamiaru ich nosić.

Lily przytaknęła ochoczo. Ruszyły wolno wzdłuż ulicy, obserwując mijanych ludzi i zatrzymując się przy ciekawych wystawach sklepowych. Mary dzieliła się wrażeniami z wyjazdu do Francji, gestykulując żywiołowo i przeplatając historię zasłyszanymi anegdotkami. Lily słuchała jej z ciekawością. Lubiła opowieści koleżanki, która miała wyjątkowy talent do monologowania.

Odwiedziły aptekę, by uzupełnić zapasy ingrediencji, oraz parę sklepów, w których zaopatrzyły się w nowe pióra, pergamin i atrament. W sklepie Twilighta i Tattinga zamówiły komplet nowych szat szkolnych dla Lily, a u Madame Malkin piękną szatę wyjściową dla Mary. W końcu, obładowane pakunkami, usiadły pod dużym parasolem w ogródku przed lodziarnią.

Jak ci się podoba nasze Ministerstwo? zapytała Mary. Byłaś tam pierwszy raz, prawda?

Lily opowiedziała o swoich wrażeniach związanych z wizytą w ministerstwie. Opisała spotkanie z Marleną McKinnon i swój niepokój przed przesłuchaniem. Mary także dostała wezwanie do Biura Aurorów, ale z powodu jej wyjazdu za granicę, przełożono spotkanie na ostatni tydzień sierpnia.

Aurorzy wyglądali groźnie, ale w gruncie rzeczy nie byli tacy straszni – powiedziała Lily z przekonaniem. Konkretna rozmowa, bez podchodów i domysłów.

Mam nadzieję, że ze mną będzie tak samo – westchnęła Mary. Wariuję od tego czekania. Chciałabym mieć to już z głowy. James twierdzi, że przesadzam i powinnam wyluzować.

Mnie w zasadzie powiedział to samo.

Mary spojrzała na nią zdziwiona.

Widziałaś się z Jamesem?

W dniu przesłuchania. Spotkaliśmy się w poczekali w ministerstwie – przyznała Lily, trochę wytrącona z równowagi faktem, że Mary nic o tym nie wie. Wybacz, myślałam, że ci wspomniał. Pewnie uznał to za mało istotny fakt, niewarty żeby o tym opowiadać.

Uśmiechnęła się do Mary krzepiąco.

James miał przesłuchanie w innym terminie. Pisał mi o tym – stwierdziła Mary, a w jej głosie wyraźnie pobrzmiewały nuty niedowierzania i rozdrażnienia.

Och.. Wspominał coś… Mówił, że jest tam w innej sprawie.

W jakiej sprawie? – naciskała Mary, świdrując ją oczami. – Lily, jesteś moją przyjaciółką, powinnaś być ze mną szczera. Proszę, powiedz mi.

Lily poczuła się nieswojo. Nie lubiła, gdy Mary wykorzystywała łączącą je więź, żeby ją szantażować emocjonalnie. Nie chciała mieć nic wspólnego ze związkiem Mary i Jamesa. Poza tym, nie była właściwą osobą, żeby informować przyjaciółkę o aresztowaniu jej faceta.

Jestem z tobą szczera. Przecież niczego przed tobą nie ukrywam. Myślę tylko, że powinnaś zapytać o to Jamesa.

Jasne…

Lily zawahała się przed zadaniem kolejnego pytania. Nie chciała być wścibska, ale w tonie głosu przyjaciółki było coś niepokojącego. Mary najwyraźniej nie ufała Jamesowi.

Mary, czy wszystko w porządku? To znaczy… między tobą i Potterem?

Sama nie wiem – mruknęła. – Czasem wydaje mi się, że jest świetnie, a czasem… On się chyba wycofuje. W najlepszym razie - stoimy w miejscu.

Co to znaczy?

W zeszłym tygodniu zaproponowałam mu, że do niego przyjadę na parę dni. Moi rodzice oczywiście świrowali. Pokłóciłam się z własnym ojcem, żeby się z nim zobaczyć, a on… Po prostu mnie spławił.

Jak to?

Napisał mi, żebym nie przyjeżdżała. Że mnie przeprasza, ale teraz musi poświęcić czas rodzinie. Zapytałam więc, czy nie mogłabym mu pomóc w jego rodzinnych kłopotach. Chciałam, żeby przedstawił mnie swoim rodzicom.

I co on na to?

Mieliśmy się tu dzisiaj spotkać, ale kiedy mu o tym wspomniałam – zrezygnował. Wszystko jest jasne, jak słońce. Nie przyznaje się do mnie. Nie mówi mi o swoim życiu. Nie chce, żeby rodzice wiedzieli o moim istnieniu...

Lily spuściła oczy i zacisnęła pięści pod stolikiem. Nie mogła uwierzyć w tak fatalny zbieg okoliczności. Zaledwie przed godziną została przedstawiona oficjalnie rodzicom Jamesa Pottera. I doskonale wiedziała, jakie sprawy rodzinne zaprzątały teraz jego głowę. Nie tak dawno został aresztowany, jego relacje z matką były dość napięte i, jeśli dobrze zrozumiała wymianę zdań w Dziurawym Kotle, w ich rodzinnym domu zamieszkał nowy lokator.

Mary o niczym nie wiedziała. James się jej nie zwierzył.

Może rzeczywiście ma jakieś poważne kłopoty rodzinne – zasugerowała ostrożnie. Pogadaj z nim. Zapytaj go szczerze, co jest grane.

Ani mi się śni – żachnęła się Mary. Teraz jego ruch. Nie będę za nim biegać.

Ale…

Po czyjej jesteś stronie, Lily? Mojej czy jego? warknęła Mary. Skończmy już o nim mówić. Chomy po te książki.

Skierowały swoje kroki do Esów i Floresów. Mary straciła chęć do rozmowy. Zatopiona we własnych myślach, nie zdawała sobie sprawy dokąd idzie. Lily uznała, że przyjaciółka powinna mieć teraz chwilę dla siebie. Zostawiła ją przed wejściem do księgarni, proponując że sama kupi dla nich książki.

Była właśnie przy regale z księgami zaklęć dla zaawansowanego poziomu nauczania, gdy kątem oka dostrzegła jakiś ruch. Spojrzała w kierunku dużej witryny wyglądającej na ulicę i zamarła. Serce zaczęło jej walić jak szalone.

Zobaczyła Mary i Jamesa. Kłócili się.

Mary coś mówiła, gestykulując gwałtownie. James stał naprzeciw niej nieruchomo, jak posąg. Odpowiadał jej krótko i najwidoczniej niezbyt grzecznie, bo dziewczyna uniosła rękę, zamachnęła się… Potter miał jednak refleks ścigającego. Odtrącił jej dłoń, zanim zdążyła dotknąć jego twarzy. Lily nie mogła słyszeć wymiany zdań, ale wyraźnie widziała usta chłopaka układające się w wyrazy: „przypadek” i „nie bądź śmieszna”. Przyjaciółka odwarknęła coś w odpowiedzi. Wtedy James, najwidoczniej bardzo dotknięty jej słowami, odwrócił się i odszedł.

Tak po prostu.

Mary wybuchnęła płaczem. A potem odwróciła powoli twarz w kierunku witryny.



23 komentarze:

  1. Swego czasu czytałam dużo ff o Lily i w każdym była taka sama - mądra, zarozumiała, odrzucała względy Pottera przez wiele lat i była po prostu strasznie przerysowana i irytująca. Bardzo mi się podoba Lily w twoim opowiadaniu. Wszyscy wiemy jak kończy i musiała być bardzo odważna już w czasach szkolnych. Nadużywanie władzy prefekta - mega mi się podobało, myślę, że niektórzy uczniowie na to zasłużyli. Jestem ciekawa jak rozwiniesz postacie Syriusza i Jamesa. Może też mnie zaskoczą ich charaktery.

    Pozdrawiam,
    Golden

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja też się trochę tego naczytałam i miałam podobne odczucia. W większości ff postacie były bardzo spłaszczone. W dodatku, nawet te główne, książkowe cechy interpretowałam trochę inaczej. Lily we wspomnieniach Snape'a nigdy nie wydawała mi się wyidealizowana. W zasadzie, dla mnie była dosyć impulsywna. Potrafiła też nazwać przyjaciela Smarkerusem i nawet bawiły ją trochę jego gacie ;)

      James i Syriusz też będą raczej niestandardowi. Taką przynajmniej mam nadzieję, bo często zdarzało mi się zgrzytać zębami,gdy widziałam jak ich się traktuje. Spróbuję przedstawić bohaterów tak,jak sama ich widzę.

      Usuń
    2. Pamiętam jakie oklepane to było, kiedy Syriusz był takim typowym podrywaczem i nagle zakochiwał się na zabój w Dorcas czy jakoś tak.

      Usuń
    3. Nie wiem nawet skąd ta Dorcas się wzięła i dlaczego miałaby być akurat z Syriuszem. Nigdy za nią nie przepadałam za w ff. Muszę pomyśleć jak ją przedstawić, żeby sobie trochę odczarowac tę postać.

      Usuń
    4. Ją chyba z Harry Potter wiki wzięli, ale ja tez nie umiałam zrozumieć dlaczego właśnie ją z Syriuszem wiązali...
      Nie zwróciłam na nią nigdy uwagi w książkach

      Usuń
    5. W książkach to jej nawet za bardzo nie było. Jakaś krótka wzmianka przy Zakonie Feniksa. Nie wiadomo, czy była w tym samym wieku, jak wyglądała... nic.

      Usuń
  2. "świdrując ją oczami. " WZROKIEM, SPOJRZENIEM, broń Cię Boże oczami!
    Zdarzyło Ci się kilka literówek, ale to nic takiego ^^
    Bardzo mi się podobało, chociaż osobiście chciałabym żeby kłótnia Mary i Jamesa była nieco bardziej opisana, ale no cóż...
    Swoją drogą comic relief w postaci jajecznicy jest cudowny, kocham takie wtrącenia (sama mam jeden w rozdziale który jest na fazie bety także 😅). Plus kocham babcie Lily. Znam ją od pięciu sekund, ale już ją kocham.
    Podoba mi się też to wplatanie nastrojów czarodziejów tuż przed wojną. Fajnie, że zawracasz na to uwagę, tak samo jak i na mugolską politykę tamtych czasów. Wprowadza to ciekawą atmosferę.
    Czekam na następny c:
    Pozdrawiam
    Sonia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie zobaczyłam siebie w polecanych stronach, i'm like 🥺
      Dziękuję ❤️

      Usuń
    2. Heh ^^ Teraz jak to czytam, to rzeczywiście brzmi to raczej... creepy xD Zaraz to ogarnę.

      Jeśli mi się uda, to może wplotę informacje o tej kłótni do następnego rozdziału, ale nic nie obiecuję, bo zwykle moje plany niewiele mają wspólnego z ostatecznym efektem ;)

      Staram się, żeby moje opowiadanie było zgodne z kanonem, a jednoczenie umieszczone we właściwym kontekście społeczno-historycznym. Wiele rzeczy sprawdzam przed publikacją. Czasem jest to trudne, bo z historii i geografii to ja nigdy orłem nie byłam.

      Wojna z Voldemortem w zasadzie już trwa. Voldemort zaczął się pokazywać i zbierać zwolenników około 1970 roku, więc parę lat działalności ma już za sobą. Dlatego też wielu Ślizgonów, w tym także Snape, już w szkole interesowało się czarną magią i planowało przystąpić do śmierciożerców. Zdaje się, że nawet w książkach coś o tym było.

      Dzięki za komentarz.
      Pozdrawiam,
      Rieen

      Usuń
    3. A twoje opowiadanie naprawdę wciąga. Muszę jeszcze trochę nadgonić, ale jestem pewna, że przy końcu także się nie zawiodę ;)

      Usuń
    4. Ojejku, bardzo mi miło! Też mam nadzieję, że Cię nie zawiodę :(

      Usuń
  3. Kilka tygodni temu przeglądałam stary dysk i trafiłam na folder z jednym z moich dawnych pisadeł. Przebiegłam wzrokiem po projekcie podstron i trafiłam na polecane blogi. Przypomniała mi się pierwsza wersja Znanej Historii i miałam wielką nadzieję, że znajdę ją jeszcze w czeluściach Internetu, wrócę do niej i znów się w niej zatopię. Wyobraź sobie moje zdziwienie jak zamiast starej wersji, zupełnie przypadkiem natknęłam się na tę nową - i to kilka dni po tym, jak dodałaś pierwszy rozdział. No przeznaczenie :D

    Pamiętam, jak bardzo uwielbiałam pierwszą wersję. Pamiętam, jak wśród moich koleżanek, które też pisały, Rieen była kimś naprawdę super. Oczom nie wierzę, że Cię odnalazłam.

    Pamiętam też, że wtedy wszyscy byliśmy pewni, że rodzicami Jamesa są Dorea i Charlus (i chyba tak się do nich przywiązałam, że Fleamont i Eufemia już raczej nie wskoczą na to miejsce w moim sercu). Zresztą, w tym blogowym świecie jakieś 10 lat temu Dorea i Charlus byli uosobieniem ciepła i wsparcia, dlatego muszę jeszcze trochę poobcować z Twoją wersją państwa Potter, żeby ich poznać. Nie jest to żaden przytyk ani krytyka Twoich postaci - to po prostu moje przyzwyczajenie :)

    Wtedy wszyscy przedstawili Jamesa i Syriusza jako dwóch nieziemsko przystojnych podrywaczy, za którymi uganiały się wszystkie czarownice, Glizdogon już wtedy nie dał się lubić, a Lily była wręcz idealna we wszystkim - dlatego tak bardzo podoba mi się Twoja nieidealna Lily i zupełnie inni chłopcy. Przynajmniej wydaje mi się, że będą inni ;)

    Chyba nie przepadam za Mary. Może to pierwsze wrażenie i może później się polubimy, ale chyba nie tak wyobrażam sobie przyjaźń. Trochę za mało wzajemności z jej strony. Miałam wrażenie, że Lily waży każde słowo - no, nie takiej przyjaciółki życzyłabym samej sobie :)

    Kurcze, naprawdę się cieszę, że Cię znalazłam - wyzwoliłaś u mnie taką dawkę sentymentu, że sama zatęskniłam za moją wersją Syriusza i jego przygód.

    Ach, i ostrzegam - nie jestem dobra w pisaniu zwięzłych komentarzy ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja bardzo lubię długie komentarze ;)

      Nawet nie wiesz jak się cieszę, że znalazł się ktoś, kto czytał starą Znaną Historię! Miałam cichą nadzieję, że może kiedyś... Stęskniłam się trochę za wami, naprawdę! Tyle się tu pozmieniało, że chyba stałam się jednym z niewielu blogowych dinozaurów i strasznie tego żałuję.

      Nie jestem pewna, czy zasługiwałam wtedy na te komplementy ;) Jak teraz czytam stare opowiadanie, pękam ze śmiechu. Zobaczymy czy nowe się obroni. Miałam naprawdę długą przerwę. Pod pewnymi względami będzie musiało się trochę przekształcić, bo nie jestem w stanie już wrócić do tego co było. Inaczej odbieram różne rzeczy.

      Spróbuję rozwinąć postać Mary w następnych odcinkach. Może jeszcze się polubicie ;)

      Pozdrawiam cię serdecznie i zapraszam do siebie częściej.

      Rieen

      Usuń
    2. Osobiście też miałam długą przerwę od jakiejkolwiek aktywności w blogowym świecie, widzę, że sporo osób przeniosło się też na Wattpad, ale jednak dla mnie blog to blog :)

      Niestety nie pamiętam starego opowiadania. Wiem, że było świetne i niestety tylko tyle zostało mi w głowie - jednak byłam wtedy dzieciakiem :) Także czuję się, jakbym czytała pierwszy raz, ale z poczuciem, że czytam znajomego autora :D

      Nie mogę się doczekać zakumplowania z Mary w takim razie :)

      Czekam na to, co dalej!

      Ściskam
      Meg.

      Usuń
    3. Wattpad i ja - za bardzo się nie lubimy. Zgadzam się, że co blog, to blog.

      Chyba niewiele straciłaś :) Poza tym, nowe będzie mocno odbiegało od starej wersji. Trochę było zbyt infantylne.

      Do przeczytania,
      Rieen

      Usuń
  4. Witam też tutaj!

    Trochę mi brak przesłuchania Lily. Byłam ciekawa jak sobie poradzi, czy ją przemaglują tak jak Jamesa i czy będzie bardzo zestresowana.

    Jej! Jest prefektem naczelnym! Mam nadzieję, że tu też będzie kanonicznie i będzie James. (Jak na osobę, która pisze niekanonicznie, mam całkiem sporo radości z tego, że coś jest/będzie zgodne z kanonem xD).

    Rodzina Lily jest bardzo ciepła, ale czuję takie rozdrażnienie lekkie u Lily tym, że rodzice nie wiedzą/nie rozumieją co się dzieje w magicznym świecie, i chyba myślą, że to tylko wesołe i dobre chwile, a rzeczywistość jest zupełnie inna.
    Ciekawe czy Lily wytłumaczy im powagę sytuacji.

    Uch, zrobiło się gorąco. Tak, ja tu zdecydowanie zostaję! Postanowione!
    Tylko dlaczego dałaś Jamesowi dziewczynę i to w dodatku przyjaciółkę Lily?
    To tak komplikuje sytuację!

    Ojeju, ale takiego Syriusza się nie spodziewałam. Blacka to ja kocham miłością jeszcze większą niż Huncwotów, więc mi się podoba tutaj oczywiście, ale zabrzmiało trochę groźnie. I tak trochę jakby nie do końca przepadał za Lily, ale to może takie moje pierwsze wrażenie po tym pięciominutowym spotkaniu.
    Aczkolwiek jego uwaga była trafna i kurczę. Zaczęłam czuć niepokój, że coś się może stać Lily.

    Dobra. Po pogawędce z Mary wiem, że nie jest dla Jamesa i nawet trochę się dziwię, że dziewczyny się przyjaźnią. Jestem ciekawa jak się rozwiąże związek Jamesa i Mary, ale wyczuwam dramę. :p

    James ścigającym <3 łapiesz bardzo dużo plusów! :D

    No mam nadzieję, że ta kłótnia Jamesa i Mary to kres ich związku. :)
    Jestem ciekawa jak Mary odbierze to, że Lily im się przypatrywała. Czy dalej się będą przyjaźniły, czy może pomyśli, iż Lily chce jej odbić faceta?

    Super, że piszesz! Trzymam kciuki, żebyś miała dużo czasu na pisanie, bo bardzo dobrze się czyta Twoje wpisy. :)
    Jestem pod wrażeniem, bo początki są zawsze wstępem i tutaj też tak jest i często dopiero później daje się tworzący konflikt w świecie czarodziejów, a to tutaj jest od razu.

    Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów!
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej.

      Zastanawiałam się, czy opisać przesłuchanie, ale doszłam do wniosku, że byłoby trochę przydługie i nużące. Myślę, że trochę można sobie dopowiedzieć, a co ważniejsze rzeczy powinny pojawić się między zdaniami w późniejszych notkach.

      Co to za spojlery! Nieładnie ;) Jak już wspomniałam opowiadanie tak kanonicze, jak to będzie możliwe w moim wykonaniu, więc stanowisko prefekta naczelnego będzie dobrze obsadzone :)

      Myślę, że Lily dużo emocji kryje w sobie. Nie opowiada ludziom o problemach czy kłopotach. Dlatego postanowiłam zostawić z poprzedniego opowiadania wątek babci. Przyda się chociaż jedna powiernica.

      Dlaczego dałam Jamesowi dziewczynę? Żeby trochę odczarować jego postać. Mam wrażenie, że ludzie postrzegają go jako niestałego lowelasa albo desperata, który zafiksował się na jednym obiekcie westchnień. Nie wiem, czy moja Lily byłaby wstanie pokochać kogoś takiego. Chciałam pokazać, że od wydarzeń z piątego roku minął już rok, a James jest zwykłym nastolatkiem, który zbiera nowe doświadczenia, także te damsko-męskie. Poza tym, czy może być coś bardziej przyciągającego ich do siebie, niż pozorna obojętność? ;)

      Relacja Lily i Mary na pewno się skomplikuje. Postaram się im wszystkim za bardzo nie dokopać, obiecuję!

      Uśmiecham się cały czas, odkąd skończyłam czytać twoje komentarze.
      Pozdrawiam i dziękuję ci bardzo za ciepłe słowa.

      Rieen

      Usuń
  5. Och! Jest i on! Dzień dobry, Syriuszu! xD

    Mam nieładny zwyczaj czytania innych komentarzy, zanim napiszę swój. Tym razem nie zgadzam się z SBlackLady, bo moim zdaniem Syriusz po prostu nie był oczarowany Lily. To wszystko, nie było tam żadnej niechęci. Chyba zgadłam, że nie powinnam się martwić o tę postać w Twoich rękach, bo przy nim nic mi nie zazgrzytało. No, może jedno.

    Zastanawia mnie na ile to świadome zagranie, a na ile pozostałość z poprzedniej wersji (żałuję, że jej nie czytałam, bo miałabym porównanie), że ta dwójka (Syriusz i James) dostała dialog z Lily, w którym każdy z nich w większym lub mniejszym stopniu skomplementował urodę Lily? Jestem ciekawa, dlaczego postanowiłaś coś takiego dać – naprawdę!

    Pierwsza scena niezwykle mi się podobała – taka sielanka, wyrwany obrazek z życia rodzinnego Lily, którego nigdy nie dostaliśmy w oryginale. Aż uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy wyobraziłam sobie wytworną, ale równocześnie wścibską babulinkę, a na wzmiankę o Vernonie zrobiło mi się jakoś milej, że i tę relację postanowiłaś pokazać. Wiadomo: skoro piszesz o Lily, która nie miała z Petunią zbyt dobrego kontaktu, nie dostanę tego wiele, ale nawet takie ochłapy poprawiają mi humor. ^^ Aż chciałoby się przeczytać jakieś opowiadanko albo oneshota tylko o nich. Nigdy na coś takiego nie natrafiłam. :(

    Ale ta Mary… chyba będę w #teamnarazienielubięMary. Jako że nie jest to postać żeńska pierwszoplanowa, nie przeszkadza mi to, a może nawet wyjdzie na dobre, bo będę miała na kogo popsioczyć. :P Nie rozumiem, dlaczego ta pannica uważa, że Lily powinna ingerować w jej związek. Może nie tyle ingerować, co pomagać. Zwłaszcza wziąwszy pod uwagę, że Lily i James w najlepszym wypadku byli wobec siebie obojętni (a nawet, przed związkiem Mary i Jamesa, wrodzy, wnioskując z kanonu i z kilku fragmentów tego opowiadania).

    Mam mały dylemat, którego nie potrafię rozgryźć samodzielnie. Pomożesz mi? Dwa fragmenty nie dają mi spokoju:
    Wolała, żeby ich świadomość zmian politycznych ograniczała się do tego, czy Margaret Thatcher wygra następne wybory. Żyli we własnej, bardzo szczęśliwej rzeczywistości, w której starsza córka robiła karierę w Londynie, a młodsza była prymuską w wyjątkowej szkole dla genialnych dzieci.
    (…) świat czarodziejów bez przerwy musiał się maskować i ukrywać przed wścibskimi oczami mugoli.
    Rozumiesz już, dlaczego je zestawiłam?
    Znowu zastanawiam się: to Twój świadomy wybór, że te fragmenty pojawiły się w opowiadaniu, czy są to jakieś pozostałości po dawnej wersji?
    Lily sama wspominała, że nie czuje się w pełni jako część którejkolwiek ze społeczności, w których żyła, a równocześnie tak opisuje jedną z nich. W pierwszym fragmencie wyraźnie widać, że uznaje sprawy mugoli za mało ważne, że ich światek jest prosty, nieskomplikowany. A kto wie, co miało miejsce w czasach rządów Thatcher, nie powiedziałby, że Anglia była spokojnym, sielskim krajem. Świadomie to ignorowała? Wówczas brzmi mi to na pogardliwy ton. Całkiem nie miała pojęcia co działo się w mugolskiej polityce jej kraju? Wówczas sama odcięła się od świata mugoli i wybrała ten czarodziejów.
    W drugim fragmencie trochę uderzyło mnie to wścibskimi oczami mugoli. Nie chodzi tu o generalizację i wkładanie kilku miliardów ludzi do jednego worka, bo to pojawiało się i u Rowling, ale raczej w pejoratywnym kontekście u śmierciożerców. Ewentualnie u czarodziejów – najczęściej – czystej krwi, którzy nieświadomie to powtarzali (bez złych intencji) i którzy nie mieli zbyt wiele wspólnego ze światem mugoli. Dlaczego w POV Lily ma to miejsce? Nie mam pojęcia i nie rozumiem, co chciałaś tym przekazać. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duża część tego rozdziału została napisana na nowo, więc niewiele tu znajdziesz naleciałości ze starej wersji opowiadania. W poprzedniej wersji James umówił się na Pokątnej z Petunią, uwierzysz? ;D Takie różne bzdurki tam wynalazłam, że postanowiłam pozmieniać to, co nie miało większego sensu.

      Hmmm… Syriusz i James to są takie troszkę papużki nierozłączki. Myślę, że prawie czytali sobie w myślach ;) Poza tym, oni mieli po siedemnaście lat! Czy jakiś siedemnastolatek nie zareagowały podobnie na widok ładnej koleżanki z klasy, totalnie przemoczonej, w kiecce przyklejonej do ciała? No, proszę!
      A tak poważnie – relacja Lily i Syriusza jest i będzie dosyć specyficzna. Ostatecznie, będą musieli zostać naprawdę dobrymi przyjaciółmi, skoro – jak wiemy z książek - to ona, a nie James, korespondowała z Blackiem podczas izolacji w Dolinie Godryka.

      Petunia z pewnością się jeszcze pojawi. Przerwa świąteczna zawsze jest dobrym czasem na rodzinne spotkanie ;) Vernon też będzie. Obiecuję.

      #teamnarazienielubięMary xD Ojej. Chyba zrobiłam dziewczynie dużą krzywdę.

      I nie powiedziałabym, że Lily i James byli w książkach aż tacy obojętni/wrodzy, jak się powszechnie uważa. W rozmowie ze Snape’em, w którymś tomie, Lily wyraźnie dała do zrozumienia, że pod pewnymi względami podziwia Jamesa, choć potępiała inne jego cechy i zachowania. Takie dzieciuchy z nich były straszne :D

      A teraz przejdźmy do dylematu.
      Otóż… trochę mi tak po prostu wyszło. XD Efekt niezamierzony.
      Generalnie, w pierwszym fragmencie nie chodziło mi o to, że mugolski świat, ze swoją polityką i społecznymi problemami, był różowy, piękny i bezkonfliktowy. Te wyrażenia pojawiły się w kontekście wojny czarodziejów i ruchu Voldemorta. Lily po prostu nie informowała swoich bliskich o sytuacji w kraju po drugiej stronie magicznej bariery. Odejmowała im zmartwień związanych z czarodziejskim światem. Sama była mocno związana i zaniepokojona zmianami, które zachodziły, więc dla niej mugolska polityka i społeczeństwo schodziły na drugi plan.

      I masz rację, słowo „wścibskie” jest chyba nie na miejscu. Trzeba będzie to poprawić.

      Usuń
    2. I już! Nie ma "wścibskich mugoli" ;)
      Chociaż teraz, gdy o tym myślę, to była to chyba jednak pamiątka po starej wersji opowiadania.

      Usuń
    3. O matko! Ile bym dała, żeby przeczytać o schadzce Jamesa z Petunią! :D

      Nigdy wcześniej nie czułam radości, że będę czytała o Vernonie, ale proszę - stało się. Zdecydowanie będę czekała, bo to dla mnie trochę nowość i jestem pewna, że sobie poradzisz. ^^

      Przyznaję, że Lily mogła inaczej myśleć o Jamesie, ale, zwłaszcza w przypadku Twojego opowiadania, na zewnątrz pokazywała raczej niechęć wobec niego. W kanonie... hm... kojarzę tylko kilka fragmentów. W Zakonie Feniksa, przy tej akcji z wtargnięciem w myśli Snape'a, na pewno wyzywała go publicznie. Chyba dopiero w Insygniach Śmierci, we wspomnieniach, które Snape dał krótko przed swoją śmiercią, była pokazana trochę inna opinia Lily o Jamesie. Ciężko wskazać mi z pamięci, w której to było klasie, ale wydaje mi się, że na ostatnim roku Lily inaczej wyrażała się na głos o tym aroganckim Potterze. ;)

      Tak wyszło... rozumiem. XD Wiesz, chodziło mi o możliwy odbiór tych słów. Ja na początku przeleciałam po tym fragmencie wzrokiem i dopiero po wścibskich mugolach przypomniały mi się, co w konsekwencji doprowadziło do dylematu, co chciałaś przedstawić. ;)

      Usuń
    4. Pomysł był przedni, tylko z realizacją gorzej ;D Może z okazji którejś rocznicy wrzucę oryginał opowiadania, to się razem pośmiejemy xD

      Usuń
    5. Genialny pomysł! Moja największa porażka nadal wisi na blogu z uniwersum Naruto wśród innych opowiadań, więc każdy może się pośmiać. XD I dobrze, na zdrowie!

      Usuń