sobota, 28 listopada 2020

Znana Historia Syriusza Blacka (001)

Przyjęcie


30 sierpnia 1971

Jeśli jeszcze raz usłyszę o Orderze Merlina, to przyrzekam, że nie wytrzymam i trzasnę kogoś „Genealogią Czarodziejów”. Naprawdę nie rozumiem, po co to wszystko. Przyjęcia, sztuczne uśmieszki, nudne prezenty… A wszystko dlatego, że starszawy czarodziej sypnął groszem na kampanię przeciwko wilkołakom. Paranoja! Nie dają człowiekowi o tym zapomnieć.

Matka oczywiście nie mogła pozostać dłużna ciotce Lukrecji. To jakaś niezdrowa rywalizacja, daję słowo. W tym roku ona organizuje przyjęcie urodzinowe dziadka Arkturusa. Ma być „niezapomniane”. I jeszcze – „z klasą, jak na kawalera Orderu Merlina przystało”. Czyli jednym słowem: nudne. Zjedzie się pół rodziny, będą rozmawiać o polityce, głupocie mugolskiego premiera, dalekim świecie i złotych galeonach… No bo jak tu żyć bez galeonów?! Bleee… Nie mam najmniejszej ochoty schodzić na dół. Może by tak symulować chorobę? Nie… Matka wyczuwa kłamstwo na odległość pięćdziesięciu stóp. Trzeba będzie jakoś…


Rozległo się pukanie i drzwi otworzyły się z cichym jękiem. Walburga Black miała denerwujący zwyczaj wchodzenia do pokoju bez zaproszenia.

Gotowy? – zapytała, unosząc jedną brew.

Z całą pewnością było to pytanie retoryczne. Syriusz leżał rozparty na poduszkach, nie dbając o to, że gniecie świeżo uprasowaną szatę wyjściową. Łypnął na matkę spode łba, odłożył pióro i zatrzasnął szkarłatną książeczkę, którą trzymał w rękach.

Jak ty wyglądasz – warknęła. Sama ubrana była w długą ciemnozieloną suknię, a włosy spięła w wytworny kok. – Złaź z tego łóżka!

Syriusz podniósł się niechętnie i wygładził przód swojej szaty.

Przyjdzie sama minister magii – poinformowała. – To bardzo ważny dzień. Musisz się dobrze zaprezentować.

Wyciągnęła różdżkę i zaczęła prostować zagniecenia na jego ubraniu.

A po co? – mruknął.

Po co? – Pani Black wyglądała na zszokowaną. – Twój dziadek właśnie otrzymał Order Merlina! – wykrzyknęła takim tonem, jakby to było oczywiste.

Syriusz nagle zamarzył, by chwycić w ręce egzemplarz „Genealogii”, który spoczywał teraz w salonie.

Nosisz nazwisko szanowanego czarodzieja, młody człowieku. To zobowiązuje. – Odetchnęła głośno i nagle jej głos złagodniał. – Niedługo sam będziesz miał okazję się wykazać – zaszczebiotała, głaszcząc go po policzku. – Hogwart zyska wspaniałego ucznia, jestem pewna.

Uśmiechnął się lekko z zakłopotaniem. Wcale nie był pewien, czy cieszy się, że zaczyna szkołę. Oczekiwano od niego ponadprzeciętnych osiągnięć, miał przynosić chlubę rodzinie, musiał dorównać starszemu kuzynostwu… Już sama perspektywa, że wszyscy będą patrzeć mu na ręce, była przerażająca.

Nie wiem, czy dam radę – przyznał się, nie patrząc matce w oczy.

Ależ oczywiście, że dasz – prychnęła. – Jesteś Black! Cała nasza rodzina ukończyła tę szkołę. – Po raz ostatni spojrzała mu w twarz i wróciła do prostowania szaty i poprawiania kołnierza. – Slytherin już cię nauczy, jak sobie radzić w życiu.

Nie był przekonany, czy Slytherin nauczy go czegokolwiek. Patrząc na zachowanie niektórych członków rodziny, śmiał w to wątpić. Nie było jednak sensu sprzeczać się z matką. Nazwisko Black wiele znaczyło w świecie czarodziejów i nieodłącznie wiązało się z byciem Ślizgonem.

Pani Black chwyciła go za ramiona i przyjrzała się uważnie.

No! W końcu wyglądasz jak prawdziwy czarodziej – powiedziała z dumą.

Gdzieś z dołu dobiegł ich dźwięk dzwonka.

Och, to pewnie Lukrecja i Ignatius – zawołała, przygładzając swoje schludnie zaczesane włosy, i wybiegła z pokoju.

Syriusz westchnął cicho i odwrócił się twarzą do dużego lustra stojącego w kącie. Prezentował się nieźle, ale nie dostrzegł większej różnicy między ubiorem codziennym a wyjściowym. Nigdy nie przeszkadzały mu eleganckie ubrania, w które nagminnie wpychała go matka. Nie miał też problemów z prezencją i pewnością siebie. Nauczono go poruszać się z wdziękiem, unosić wysoko głowę i być dumnym ze swoich arystokratycznych korzeni. Czuł się ze sobą dobrze.

Ktoś roześmiał się głośno na klatce schodowej i chwilę później rozległy się stłumione głosy dobiegające z salonu. Zaczęli zbierać się goście. Rzucił ostatnie rozpaczliwe spojrzenie na książeczkę spoczywającą na łóżku i wyszedł na korytarz. Jeszcze tylko trochę i będzie to miał za sobą.

Schodził po stopniach na półpiętro, gdy skrzypnęły zawiasy i z pokoju Regulusa wysunęła się czarna czupryna.

Zaczęło się? – Młodszy braciszek był wyraźnie podekscytowany.

Pytasz o ten cyrk? – Syriusz wskazał podbródkiem niższe piętro. – Na to wygląda.

Oooo… – zawył z radości Regulus. – To poczekaj na mnie, zejdziemy razem.

Zniknął za drzwiami, by po chwili pojawić się w nienagannie wyprasowanej szmaragdowej szacie. Wyszczerzył zęby w radosnym uśmiechu.

Naprawdę nie wiem, z czego się tak cieszysz – mruknął Syriusz z dezaprobatą.

Jak to z czego! – pisnął. – Będzie wujek Alfard.

Alfard Black, młodszy brat pani Black, był ulubionym wujkiem Syriusza i Regulusa, ale nie widywali go zbyt często. Przypuszczali, że to właśnie matka ograniczała ich spotkania. Wesołe usposobienie oraz nieprzeciętny talent zabawiania i rozśmieszania ludzi nie pasowały do wizerunku czarodzieja z arystokratycznej rodziny. Bardzo szybko wymknął się spod skrzydeł surowej i nadopiekuńczej siostry i zaczął głosić własne – nie koniecznie zgodne z opinią Walburgi – poglądy. Rodzina przymykała na nie oczy jedynie ze względu na jego rozległe znajomości zawarte podczas licznych wizyt towarzyskich i niemały stos złota w skrytce u Gringotta.

Drzwi do salonu były otwarte. Tuż przy wejściu natknęli się na grupę czarownic i czarodziejów w granatowych szatach Zjednoczonych z Puddlemere, która komentowała donośnie ostatni mecz, naśmiewając się z przeciwnej drużyny. Syriusz nie zdziwiłby się, gdyby matka zaprosiła całą reprezentację Anglii. Przemknął pod wyciągniętą ręką żywo gestykulującego szukającego i stanął pośrodku salonu, rozglądając się wokoło.

Przyszło chyba pół Londynu i prawie wszyscy, którzy znaczyli coś w ich zamkniętym święcie czarodziejów. Ludzie tłoczyli się we wszystkich kątach, a gwar narastał z każdą minutą. Pod oknem dostrzegł wuja Cygnusa i ciotkę Druellę dyskutujących z wysoką blondynką, w której Syriusz rozpoznał minister magii. Dalej stał Rufus Scrimgeour, Bartemiusz Crouch i grupa świeżo upieczonych aurorów. Byli także Alastor Moody, Kingsley Shacklebolt, Dolores Umbridge i Barnabasz Cuffe – pracownik Proroka Codziennego.

To właśnie dzięki Prorokowi Syriusz znał ich wszystkich. Ostatnimi czasy zaczytywał się w obszernych artykułach o Ministerstwie, aurorach i nowych przepisach. Nawet on nie był tak głupi, żeby nie zorientować się, że coś się dzieje. Ministerstwo zaostrzało stopniowo środki bezpieczeństwa i co jakiś czas ogłaszało nabór nowych aurorów. Nawet w domu zaczęto głośno dyskutować o polityce, choć do tej pory ojciec upierał się, że to nie są sprawy dla dzieci i ucinał rozmowę za każdym razem, gdy wchodzili z Regulusem do pokoju. Na scenie Ministerstwa pojawili się nowi aktorzy i nawet rodzice nie kryli zadowolenia z tego powodu.

Coś taki zadumany? – usłyszał melodyjny głos nad swoim uchem.

Odwrócił się tak gwałtownie, że omal nie zderzył się z wysoką brunetką, która stała tuż za nim.

Andromeda! – krzyknął i wyszczerzył zęby. – Nie wiedziałem, że też przyjdziesz.

Andromeda uśmiechnęła się lekko.

Nie lubię takich uroczystości, ale… – urwała. – Muszę z tobą porozmawiać, masz chwilę?

Syriusz kiwnął głową i wskazał jej odległy kąt. Andromeda zachowywała się dziwnie, wyglądała na trochę przestraszoną. Rozejrzała się dokoła i pociągnęła Syriusza za sobą. Stanęli na uboczu.

Wiesz, że skończyłam w tym roku szkołę? – zapytała po chwili.

No… wiem – przyznał, choć nie bardzo wiedział dlaczego o to zapytała. Ciotka Druella chwaliła się tym przy każdej nadarzającej się okazji. – Coś nie tak?

Andromeda zaczerwieniła się lekko.

Nic się nie stało – odpowiedziała, ale jej ton wskazywał na coś zupełnie innego. – Chodzi o to, że… że ja poznałam w szkole pewnego bardzo sympatycznego chłopca.

Syriusz poczuł, jak pocą mu się ręce. Chyba nie zamierzała prosić go o porady sercowe? Ostatecznie miał dopiero jedenaście lat.

Yhm… – mruknął. – No… No i?

Och… – jęknęła. Chyba nie czuła się komfortowo w tej sytuacji. – Powiem krótko – wypaliła w końcu. – Ted pochodzi z rodziny mugoli. I… I oświadczył mi się.

Syriusza zamurowało. Andromeda miała dopiero osiemnaście lat, ale to nie to było najgorsze. Nosiła nazwisko Black. Wujek Cygnus nigdy nie zgodziłby się na ślub jej córki z czarodziejem, który urodził się w rodzinie pozbawionej mocy. To było jasne nawet dla jedenastoletniego Blacka.

Zgodziłaś się? – zapytał cicho.

Tak – przyznała. – I właśnie dlatego musiałam się dzisiaj tutaj pokazać. Chciałam się pożegnać.

Pożegnać – powtórzył nieprzytomnie Syriusz.

Znasz moich rodziców – powiedziała Andromeda przepraszającym tonem. – Nie zgodzą się. A ja nie mam zamiaru rezygnować ze szczęścia, nawet jeśli im się to nie podoba. – Uśmiechnęła się do niego. – Jesteś moim ulubionym kuzynem, Syriuszu, a ja musiałam to komuś w końcu powiedzieć. Wiem, że mnie zrozumiesz.

Starał się zrozumieć. Wyglądało na to, że uciekała przed przekleństwem nazwiska Black. Już niedługo zostanie nieznaną nikomu Andromedą i będzie szczęśliwa u boku jakiegoś normalnego czarodzieja. Odwzajemnił uśmiech.

W takich sytuacjach chyba wypada powiedzieć, że się gratuluje, prawda? – powiedział z zakłopotaniem. – Dasz sobie radę – dodał, patrząc jej w oczy. – Tylko… Tylko szkoda, że odchodzisz.

Uścisnęła go przyjaźnie.

Nie wiem, kiedy się znowu zobaczymy, ale przecież nie znikam na zawsze. No i będziesz mógł nas odwiedzać. Ted na pewno nie będzie miał nic przeciwko.

Napiszesz do mnie? – zapytał z nadzieją.

Jak tylko jakoś to sobie poukładam – obiecała.

Potargała mu ręką włosy i odeszła.

Patrzył za nią przez chwilę. Nie była podobna do swoich sióstr. Odszukał wzrokiem Bellatrix. Znalazł ją pogrążoną w rozmowie ze swoim narzeczonym – Rudolfusem. Przypominała wyglądem swojego ojca. Gdyby jej nie znał, uznałby ją z pewnością za wspaniałą młodą kobietę. Miała czarne włosy i piękne ciemne oczy, ale niesamowicie jadowity charakter. Była zupełnym przeciwieństwem Andromedy, która zawsze każdemu służyła pomocą. No i nie znosiła go równie mocno, jak on jej.

Narcyza również pojawiła się na przyjęciu i nie omieszkała przyprowadzić ze sobą swojego chłopaka. Syriusz nie do końca był świadomy tego, co tak naprawdę o niej myśli – była osobą podatną na sugestie i manipulacje obu swoich sióstr. Natomiast niechęci do Lucjusza nigdy nie ukrywał. Przyzwyczajono go do obecności osób przekonanych o swojej wyjątkowości, ale ego towarzysza Narcyzy przerastało najśmielsze wyobrażenia.

Para wkroczyła do salonu z dumnie zadartymi głowami i niemalże natychmiast z drugiego końca pokoju dobiegł donośny głos wuja Cygnusa:

A ta urocza blondynka to właśnie moja najmłodsza córka. Poznała już pani młodego pana Malfoya? To przyszłość naszego świata…

Syriusz nie usłyszał jednak, co takiego może wnieść Lucjusz Malfoy do świata czarodziejów, bo dostrzegł w końcu osobę, której tak długo szukał. Wujek Alfard rzeczywiście został zaproszony na przyjęcie. Regulus uwiesił się rękawa jego szaty i obaj zaśmiewali się teraz ze srebrnej popielniczki, która pełzała za szklanymi drzwiczkami jednej z szafek. Ruszył z uśmiechem w ich stronę.

Nie udało mu się jednak przejść nawet połowy dzielącego ich dystansu, gdy poczuł silny uścisk i ktoś szarpnął go za ramię.

Tu jesteś!

Walburga Black wyglądała na zdenerwowaną.

Czekam tu na ciebie od pół godziny, a ty się gdzieś szwendasz. Jak ty wyglądasz… – jęknęła, zerkając na jego włosy, które przed chwilą potargała Andromeda.

Przygładził je nerwowo ręką.

Andromeda mnie zatrzymała – przyznał cicho.

Chodź, muszę przedstawić cię kilku osobom. Kontakty w życiu są bardzo ważne, zapamiętaj!

Pchnęła go w kierunku grupy ludzi siedzących wokoło niewielkiego stolika. Rzucił ostatnie spojrzenie w stronę wuja, który pokazywał właśnie Regulusowi zaklęcie rozweselające, testując je na jakiejś czarownicy.

Następne półtorej godziny były dla niego prawdziwą katorgą. Dziesiątki twarzy przewinęło mu się przed oczami, nazwiska wypadały z pamięci i tylko wlókł się za matką, kłaniając się raz po raz „kontaktom”. W ten sposób poznał masę ważnych, ale niekoniecznie interesujących osób – poczynając od minister magii, a kończąc na żywo gestykulującym szukającym Zjednoczonych.

Profesorze Slughorn – zawołała radośnie pani Black, gdy po raz kolejny do pokoju wsypała się nowa grupka czarodziejów. – Jak miło, że przyjął pan zaproszenie.

Profesor Slughorn okazał się otyłym mężczyzną w podeszłym wieku. Na jego pękatym brzuchu opinała się jedwabna kamizelka ze złotymi guzikami. Poruszył nerwowo wąsami i uśmiechnął się szeroko.

Dobry wieczór, pani Black – przywitał się. – Wizyta u państwa to prawdziwa przyjemność.

Uściskał serdecznie dłoń gospodyni, po czym zwrócił swoje małe oczka na Syriusza.

To mój pierworodny syn, Syriusz – przedstawiła chłopca, widząc na kogo patrzy profesor. – Imię dostał po swoim pradziadku.

Tak, tak… – profesor Slughorn uśmiechnął się szeroko. – Wielki człowiek, wielka rodzina.

Walburga zarumieniła się z radości.

To kiedy do Hogwartu, chłopcze? – Profesor Slughorn zwrócił się do Syriusza.

Syriusz spojrzał pytająco na matkę.

Profesor Slughorn uczy w Hogwarcie, jest opiekunem Slytherinu – wyjaśniła pani Black, po czym zwróciła się do profesora: – Syriusz dostał list w tym roku, zaczyna naukę od września.

Wspaniale! – wykrzyknął Slughorn. – Słyszałaś, Minerwo? Młody pan Black zaczyna w tym roku Hogwart. Może trafi do któregoś z naszych domów.

Wysoka, czarnowłosa czarownica, z którą przybył Slughorn, odwróciła się w ich kierunku. Miała srogie spojrzenie i wyjątkowo wąskie usta, ale Syriusz poczuł do niej nutę sympatii, gdy tylko się odezwała.

Chętnie powitam go w swoim domu, jeśli taka będzie decyzja Tiary Przydziału.

Och, doprawdy, profesorze Slughorn – żachnęła się pani Black. – Jeśli mnie pamięć nie myli, Minerwa ukończyła Gryffindor. Ród Blacków od wieków związany jest ze Slytherinem. Jestem pewna, że powita pan mojego Syriusza jako Ślizgona w swoim domu.

Masz znakomitą pamięć, Walburgo – prychnęła kobieta nazwana Minerwą. – Musisz więc również pamiętać, że rodzina McGonagallów od zawsze uczyła się w Ravenclawie, więc przynależność do domu nie jest dziedziczna. Jestem pewna, że tak wspaniałomyślna kobieta jak ty nie pozbawi Gryffindoru szansy pozyskania wybitnego ucznia.

Syriusz był pewien, że wypowiedziała te słowa w wybitnie pejoratywnym znaczeniu, ale poczuł respekt do tej drobnej kobiety, która najwidoczniej potrafiła zadbać o swoje interesy i postawić na swoim. Pani profesor musiała wyczuć, że trafnie odczytał jej słowa, bo nagle jej twarz złagodniała i zwróciła się bezpośrednio do niego.

Nie chciałbyś zostać Gryfonem? – zapytała dobrodusznie. – Myślę, że powitano by cię z entuzjazmem w moim domu.

Syriusz wzruszył ramionami. Nigdy nie brał pod uwagę możliwości dostania się do któregoś z domów poza Slytherinem. Pomysł wydał mu się dosyć szalony.

Jestem pewna, że cokolwiek zdecyduje Tiara Przydziału, z pewnością pan Black będzie usatysfakcjonowany – wtrąciła się inna czarownica, która najwidoczniej przysłuchiwała się rozmowie.

Dobry wieczór, Pomono. – Dobry humor pani Black ulotnił się tak szybko, jak się pojawił. – Wybaczą mi państwo, ale muszę powitać pozostałych gości.

Skinęła głową, spojrzała znacząco na syna i ruszyła dalej, a Syriusz mógłby przysiąc, że usłyszał ciche „co za tupet”, gdy przechodziła obok. Zawahał się. A może by tak dać nogę, zanim się zorientuje, że nie poszedł za nią? Nie zdążył jeszcze zdecydować, gdy poczuł rękę na swoim ramieniu.

Spojrzał zaskoczony na czarownicę, która wtrąciła się wcześniej do rozmowy.

Nie masz lekko, co? – zachichotała.

Syriusz skłonił się lekko, czując się co raz bardziej zmieszany.

Musimy już iść, Pomono – wtrąciła profesor McGonagall. – Przypominam ci, że przyszliśmy tutaj tylko na prośbę minister magii.

Zerknęła na chłopca.

Proszę nie brać tego do siebie, panie Black – powiedziała. – Nauczyciele nie powinni pojawiać się w domach swoich podopiecznych.

Nie biorę – przyznał Syriusz. – To nie moje przyjęcie. To matka…

Wzruszył ramionami po raz kolejny, a pani profesor uśmiechnęła się lekko.

Jest pan ulepiony z innej gliny niż pana matka, panie Black. To moja prywatna opinia, rzecz jasna – dodała szybko. – Znałam pana matkę w wieku jedenastu lat i zapewniam, że podchodziła do życia nieco bardziej ekscentrycznie. – Zlustrowała jego drobną sylwetkę przeciągłym spojrzeniem. – Będę zaskoczona, jeśli nie okaże się pan wspaniałym Gryfonem.

I odeszła szybkim krokiem, zostawiając Syriusza z mętlikiem w głowie i zdezorientowaną miną. Pozostali nauczyciele wymienili spojrzenia i ruszyli za nią. Najwidoczniej chcieli przywitać się z minister magii zanim wyjdą.

Matka uświadomiła sobie jego nieobecność po paru minutach i nie omieszkała ukarać go za to dodatkową godziną męczarni w towarzystwie dziadka Arkturusa, który zanudzał wszystkich opowieścią o Orderze Merlina. Już po piętnastu minutach zamarzył o tym, by zniknąć, a oczy wciąż uciekały mu w stronę drzwi, gdzie wujek Alfard opowiadał jakąś anegdotę, a Regulus tarzał się po dywanie ze śmiechu.

Zegar wybił godzinę ósmą. Wielu zaproszonych podziękowało już za gościnę. Poniedziałek dobiegał końca, a więc większość z nich błądziła myślami przy wtorkowych obowiązkach. Kiedy dzwonek do drzwi frontowych rozległ się ponownie, nawet gospodyni była zaskoczona. Sama pogrążona w rozmowie z Lukrecją i dziadkiem Arkturusem, wysłała na dół Stworka – skrzata domowego.

Przyszli goście do pana Arkturusa, moja pani – zaskrzeczał Stworek, pojawiając się ponownie w drzwiach salonu.

Goście? – zdziwiła się pani Black. – Zaproś ich do środka Stworku.

Syriusz odwrócił się w stronę drzwi i przyjrzał się przybyłym z ciekawością. Mógł się założyć o tysiąc galeonów, że kobieta, która przekroczyła próg musiała pochodzić z rodziny Blacków. Kruczoczarne włosy spięła w niedbały kok, ale poruszała się z wdziękiem godnym rodziny królewskiej. Omiotła spojrzeniem pomieszczenie i zlokalizowawszy dziadka Arkturusa ruszyła w jego kierunku śpiesznym krokiem. Tuż za nim dreptał niepozorny chłopiec z rozczochraną czupryną i dużymi ciemnymi oczami.

Kuzynie… – rozpostarła ramiona i uścisnęła dziadka Arkturusa.

Dorea, moja kochana – ucieszył się dziadek. – Moi drodzy, mam nadzieję, że pamiętacie moją kuzynkę Doreę – zwrócił się do zgromadzonych, po czym dodał z wyrzutem: Tak rzadko bywasz na przyjęciach.

Jakże bym mogła zapomnieć – mruknęła z ironią matka. – Toż to moja ukochana ciotka. Nie sądziłam, że się dzisiaj pojawisz. Ojciec nic nie wspominał.

Przyszłam tylko złożyć życzenia.

Nie zostaniesz? – zasępił się dziadek.

Uśmiechnęła się przepraszająco.

Nie mogę, Arkturusie – powiedziała. – Nie mogłam przyjść wcześniej. Obowiązki zatrzymały mnie w Ministerstwie. A jutro musimy wybrać się na Pokątną.

Wyciągnęła rękę do chłopca, który wciąż czaił się za jej plecami, i objęła go ramieniem.

Poznaliście już Jamesa? – zapytała, przyciągając go do swojego boku. – To bratanek mojego męża. Przyjechał do Londynu, żeby zrobić szkolne zakupy. Rozpoczyna właśnie naukę w Hogwarcie.

Chłopiec uśmiechnął się nieśmiało i pomachał ręką. Pani Black prychnęła cicho.

James, to są moi krewni – powiedziała Dorea łagodnym tonem, a Syriusza uderzył fakt, że zwraca się do niego jak do dorosłego. – Kuzyn Arkturus i jego córka Lukrecja, moja bratanica Walburga, Ignatius – mąż Lukrecji, Melania – żona Arkturusa, mój brat Pollux i siostra Cassiopeia – mówiła, wskazując kolejno czarodziejów i czarownice zgromadzonych wokoło. – A to musi być syn Walburgi. Syriusz, prawda?

Uśmiechnęła się do niego serdecznie i wyciągnęła rękę. Syriusz uścisnął ją, wpatrując się z rosnącym podziwem w tę postać. A jednak istnieją ludzie o nazwisku Black, którzy są sympatyczni i nie zostali wyklęci przez rodzinę.

Kiedy widziałam cię po raz ostatni, byłeś jeszcze niemowlakiem – przyznała Dorea. – Zdaje się, że ty i James jesteście rówieśnikami. – Spojrzała wyczekująco na swojego towarzysza. – No, James, przywitaj się.

Chłopiec wydawał się trochę skrępowany, ale posłusznie zrobił krok w stronę Syriusza i wyciągnął drobną rękę.

James, James Potter – przedstawił się.

Syriusz Black.

Nieśmiały uśmiech zagościł na twarzyczce Jamesa.

Chodzisz do Hogwartu? – zapytał. – Mama mówiła, że jesteś ode mnie starszy…

Nie, jeszcze nie – burknął Syriusz. – Nie skończyłem jeszcze dwunastu lat.

Zapadła niezręczna cisza, którą ostatecznie przerwała pani Potter.

Zdaje się, że obaj w tym roku zaczniecie naukę. To miło. – Uśmiechnęła się jeszcze promienniej, po czym zwróciła się do pozostałych:  Przepraszam was bardzo, ale chyba musimy się zbierać.

Skłoniła się lekko zebranym.

Wszystkiego najlepszego, Arkturusie.

Szturchnęła lekko Jamesa.

Rodzice przesyłają najlepsze życzenia, proszę pana – powiedział niechętnie.

Uroczy młodzieniec – zawołała Cassiopeia. – Nie wiedziałam, że masz takiego grzecznego bratanka.

Bo nas nie odwiedzasz – pożaliła się Dorea. – Naprawdę musimy już iść, Charlus czeka na nas w domu.

Pozdrów męża – pożegnał ich dziadek.

Do zobaczenia w pociągu – powiedział cicho James i pomachał Syriuszowi.

Opuścili salon, a za nimi jeszcze paru innych gości. Pomieszczenie pustoszało powoli. Ostatni goście zostali zaproszeni na wystawną kolację, którą podano na odświętnie przybranych stołach w sąsiednim pokoju. Syriusz skorzystał z zamieszania, wykręcił się z przyjęcia bólem brzucha i uciekł po schodach na trzecie piętro. Wpadł do swojej sypialni, po czym starannie zamknął drzwi na klucz.

W końcu było po wszystkim. Gwar na dole powoli zamieniał się w pijackie śpiewy, więc pół godziny później usłyszał, jak drzwi pokoju Regulusa zamykają się z trzaskiem – matka musiała uznać, że dziesięciolatek nie powinien oglądać gości w takim stanie.

Syriusz zrzucił z siebie szatę, ubrał piżamę i wskoczył do łóżka. Zerknął na czerwoną książeczkę. Gdyby teraz próbował zapisać wszystko, co kłębiło mu się w głowie, z pewnością zabrakłoby w niej stron. Zobaczył dziś zbyt wiele twarzy, usłyszał za dużo słów. No i jeszcze te dziwne rozmowy z Andromedą, profesor McGonagall i Doreą Potter. Miał wrażenie, że coś zaczęło się w jego pokręconym życiu. Może jednak nie będzie ono wyglądało tak ponuro, jak zawsze sobie to wyobrażał? Może jednak da się jeszcze zmienić wyrok, który zawieszono nad nim w dniu urodzin? Może…


9 komentarzy:

  1. Bardzo przyjemna historia, podziwiam za wyszczególnienie wszystkich postaci. Ja bym miała najpewniej z tym kłopot ^.
    Czekam z niecierpliwością na następne posty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i zapraszam na pierwszy rozdział Severusowej historii - https://after-this-time-always.blogspot.com :)

      Usuń
    2. Wymagało to małego researchu ;) Dzięki za odwiedziny. Postaram się jutro do ciebie wpaść.

      Usuń
  2. To teraz podkręciłaś moją ciekawość - rozdziały będą z perspektywy tak młodego Syriusza? Bo wiesz, w swoich wyobrażeniach myślałam, że będzie o troszkę starszym, ale to chyba dlatego, że zwyczajnie nigdy nie rzuciło mi się w oczy żadne opowiadanie z młodym Blackiem. Możesz wypełnić pustkę. ^^

    Nie wiem, jak zamierzasz poprowadzić historię, jakie luki w kanonie wypełnisz, ale cieszę się, że będę mogła je odkrywać. ^^

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przynajmniej pierwsze rozdziały będą dotyczyły pierwszego roku w Hogwarcie. W planach mam jeszcze jeden projekt umiejscowiony czasowo gdzieś pośrodku - tak, żebym mogła wpleść wątki znane z książki. Zobaczymy jak to wyjdzie ;)

      Usuń
  3. Początkowo pomyślałam, że pisanie w pamiętniku to trochę nie w stylu Syriusza. Ale potem się okazało, że on ma dopiero jedenaście lat i doszłam do wniosku, że to w sumie nie taki głupi pomysł. Prawdopodobnie od początku czuł się trochę inny od reszty rodziny i pewnie brakowało mu kogoś, z kim mógłby szczerze o tym porozmawiać. Zwłaszcza że - o czym kompletnie zapomniałam do tej pory - jego kuzynki Blackówny były od niego starsze. No i dziewczyny - w tym wieku raczej nie chce się gadać o uczuciach z dziewczynami.

    Podoba mi się sposób, w jaki Syriusz myśli o Regulusie i że nie zawsze uważał młodszego brata za porażkę życiową. Fajnie to pokazuje, że ich drogi rozjechały się dopiero na późniejszym etapie, gdy Syriusz zdecydował, że woli zerwać z rodzinnymi "tradycjami", a Regulus - do pewnego momentu przynajmniej - się im podporządkował.

    Ciekawie też pokazałaś czarodziejską społeczność zanim Voldemort doszedł do władzy. Widać, że wtedy nie było jeszcze podziału na tych "za" i tych "przeciw" niemu, a czarodzieje z szanowanych starych rodów chodzili do siebie nawzajem na przyjęcia i nikogo to nie dziwiło. Miałam co prawda lekki zgrzyt przy Kingsleyu - najpierw pomyślałam, że to trochę dziwne, że taki nikt (bo wydaje mi się, że przed drugą wojną King byłby po prostu młodym i zdolnym, ale mało znaczącym aurorem), ale potem doszłam do wniosku, że w sumie Shackleboltowie należą do "Sacred 28", więc jego obecność nie jest nieprawdopodobna. Za to McGonagall mnie zdziwiła. Nie wydaje mi się, żeby była ona chętna do brania udziału w podwieczorkach u "pięknych i bogatych", nawet na prośbę minister magii. No, ale to moja interpretacja.

    Fajnie, że wprowadzasz szybciej Jamesa - we wspomnieniach Snape'a w scenie pierwszej podróży do Hogwartu James i Syriusz wydawali się już dość ze sobą zaprzyjaźnieni, więc sceny takie jak ta ładnie uzupełniają luki. W ogóle historia Syriusza jest zwykle bardzo przefiltrowana przez życie Jamesa i Lily, więc to zawsze ciekawe, gdy ktoś próbuje opowiedzieć ją z innej perspektywy ;)

    Pozdrawiam,
    Bea

    PS Stworzyłam wczoraj równie długi i wyczerpujący komentarz... po czym się okazało, że masz zablokowaną na blogu możliwość komentowania przez anonimowych czytelników, a ja nie miałam telefonu i nie mogłam się zalogować na pocztę. Smuteczek :/ Mam nadzieję, że niczego nie zapomniałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syriusz zna tylko taki sposób na życie, jaki proponują mu najbliżsi. Chciałabym pokazać drogę jaką pokonał uwalniając się po kolei od różnych przekonań i przyzwyczajeń. Dlatego zdecydowałam się zacząć jego historię od momentu, gdy po raz pierwszy wyfruwa z gniazda. Pamiętnik wydał mi się całkiem na miejscu u dzieciaka, który nie ma przyjaciół. Myślę, że w gruncie rzeczy Syriusz przez cale życie - z wyjątkiem paru lat w Hogwarcie - był bardzo samotnym i niezrozumianym człowiekiem. W dodatku okropnie potraktowanym przez różne fanowskie opowiadania. Spróbuję go trochę odczarować.

      Jeśli chodzi o Regulusa – zawsze mi się wydawało, że lepiej by się dogadywali, gdyby nie rywalizacja i zazdrość. Tak czy siak, byli braćmi i wychowywali się razem. Powinny ich łączyć także te cieplejsze uczucia.

      Przyznam szczerze, że sporą część tekstu napisałam dawno temu i chociaż teraz parę wątków (także ten z McGonagall) wymagałoby modyfikacji, mam do tego rozdziału ogromy sentyment. Pamiętam co miałam w głowie podczas pisania oraz jaki był cel wprowadzenia poszczególnych scen. Postanowiłam go ostatecznie nie zmieniać za bardzo.

      Następna część powinna być jeszcze większym uzupełnieniem tych luk, o których piszesz :)

      Przepraszam za problemy techniczne. Mimo wszystko, bardzo się cieszę, że nie zrezygnowałaś i napisałaś komentarz jeszcze raz. Dziękuję za odwiedziny.

      Pozdrawiam,
      Rieen

      Usuń
  4. Szczerze mówiąc na początku nie byłam przekonana do takiej nagłej zmiany. ALE okazało się, że ten przerywnik wypada całkiem fajnie. Fanfiction o Huncwotach jest mnóstwo i w pewien sposób stworzyły one pogląd czytelników na postacie. Severus to stalker, Lily bezduszna kujonka, James - idiota desperetat itd.
    Wiem, że ty masz inny pogląd na niektóre kwestie dotyczące bohaterów i takie rozdziały wprowadzające są świetnym pomysłem. Na pewno jest też to dla ciebie duże wyzwanie, bo jednak trzeba pokazać odłączenie Syriusza od rodziny, co nie nastąpiło przecież od razu, aczkolwiek jestem pewna, że mnie zachwycisz ;)
    Wracając do treści, bo trochę odbiegłam. Rozdział jest dobry, może trochę mało w nim akcji, ale w końcu jest wstępem. Również podziwiam takie rozeznanie w postaciach, bo większość, w tym pewnie ja, olałoby temat. Syriusz jako dziecko wydaje mi się uroczy, czekam na więcej rozdziałów z pierwszego roku. Świetny pomysł na wprowadzenie ich przyjaźni, niedziwne, że trzymali się razem już do końca. Ciekawa jestem jaka będzie ich pierwsza reakcja na Lily. Może nie powiedzą nic? Nie zwrócą uwagi? A może już pierwszego dnia zagadają? Zobaczymy :)
    Zwróciłam też uwagę na to, że Syriusz na początku nie brał pod uwagę innego domu niż Slytherin. W sumie to logiczne, ale jednak nigdy nie myślałam o takich aspekcie jego życia.
    Także podsumowując - chociaż na początku nie byłam przekonana, to okazało się, że poszerzyłaś moje horyzonty w kwestii tej postaci. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejną część.

    Pozdrawiam cieplutko,
    Golden https://wkrainiecienaimroku.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię stereotypów, chciałabym nadać bohaterom trochę więcej życia. Mam nadzieję, że mi uda.
      Dla mnie największym wyzwaniem będzie wczuć się w rolę jedenastolatka. Bardzo ciężko opisać to tak, żeby nie wydał się zbyt dorosły. Chciałabym przedstawić elementy znane z książek oczami Syriusza.

      Dzięki za obecność i komentarz.
      Pozdrawiam,
      Rieen

      Usuń